piątek, 31 stycznia 2014

Mazda made my yesterday

Jakiś taki pechowy człek ze mnie. Ale za to optymistka pełną gębą. I jak się sprężę, to i przeciwności losu pokonam. Takie małe chwilowo, bo większych pod ręką nie mam, ale może to i dobrze. Lepiej się wprawiać na małych, żeby później mieć z czego czerpać doświadczenia życiowe.
Tak oto właśnie, wczoraj, wracając z pracy, nasz nowy-stary nabytek (złośliwa cholera jak i jej właścicielka), odmówiła dalszej współpracy. Ale gdyby to jeszcze było na parkingu pod Bankiem, ale nie - na środku jednego z pasów drogi! Bezczelność! Z lewej korek, z prawej korek. A ja wajchą zmiany biegów, biegów właśnie szukam! I niby są, ale auto stoi. Pyk awaryjne, hop na mróz i dawaj spychać auto z drogi. Znalazł się jeden dobry co mi pomógł, stał za mną swoim samochodem. Pewnie się bał, że mu baba auto obije. Mazdusia na poboczu, pod płotem, odpoczywa, a ja łap za telefon i dzwonię do pierwszej osoby, która mi do głowy przyszła. Pół godziny później, z lekkim niepokojem wpatrywałam się w żółta linkę holowniczą, pilnując by cały czas pozostawała napięta. 16:20 w domu, a tu na 19 tort dla taty ma być gotowy! I w dodatku w brzuchu burczy z głodu, bo już dawno pora obiadowa minęła. Dobrze, że resztka składników do tortilli została, wystarczyło odgrzać. Ale najpierw ciasto:

Mikro tortownica (20 cm)

Biszkopt:
2 jajka (zważyć)
ile gram jajek tyle mąki i cukru
ile jajek tyle łyżek wody (może być mineralna)
płaska łyżeczka proszku do pieczenia

Całość miksujemy. Wstawiamy do nagrzanego do 200 stopni piekarnika na ok 20 minut (tylko dolna grzałka). Następnie włączamy dół-góra, sprawdzając co jakiś czas wykałaczką konsystencję ciasta. Pieczemy do suchego patyczka.

Masa:
śmietana
2 śmietan fiks'y
2 łyżki cukru pudru
serek mascarpone

Podczas gdy ciasto się piecze w piekarniku, przygotowujemy masę. Śmietanę ubijamy z fiksami, dodajemy cukier puder, a na końcu, powoli serek mascarpone. 

Gdy nasz biszkopt przestygnie, przecinamy go wzdłuż na pół, nasączamy alkoholem (adwokat, spirytus, wódka, co jest pod ręką) i rozsmarowujemy ok. 3/4 masy. Przykrywamy drugą połówką, którą następnie pokrywamy resztą masy. Dekorujemy.



I, co ciekawe, w tym moim pechu, z tym moim optymistycznym podejściem, zdążyłam jeszcze w międzyczasie zjeść szybki obiad. Torcik był gotowy na 18.00 i jeszcze fotki zdążyłam pstryknąć =] .
I nawet jak ta złośliwa bestia, stanęła na drodze, i nie chciała jechać dalej - nie sięgnęłam po papierosa (od zeszłej soboty nie palę). Duma mnie rozpiera wewnętrznie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz