środa, 29 stycznia 2014

Drugie zmiany

...i to nie moje, a Marcina. Nic wesołego. Przychodzę do domu - pusto, cicho, jakoś tak dziwnie. Szybki obiad i chill out, ale jakoś tak z niepokojem. Bo, chociaż to dziwne, pomimo tych wszystkich lat razem i  mającej lada moment nadejść chęci do świętego spokoju, ja ciągle mam problem z zaśnięciem bez niego obok. Głupia chyba jestem! Żeby baba, bez chłopa?! A mi tak właśnie jakoś za pusto... Chociaż czasami, jak już za długo razem poprzebywamy, to chętnie bym go udusiła gołymi rękami. Za chrapanie. Za włażenie w butach do kuchni, albo łazienki. Za nie podniesioną deskę. Za nie opuszczoną deskę. Za niepościelone łóżko. Za narzekanie... Ale jak obiad ugotuje, to palce lizać. Jak posprząta, okna pomyje. To bym się długo zastanawiała czy go  wymieniać na inny model....

Wczorajszy szybki obiad:
W tle:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz